Thank you AWS Free Tier!

W tym poście kilka gorzkich żali na temat (prawie) darmowego okresu na chmurze Amazona, po korzystaniu z niego przez trzy miesiące. Polecam dla tych, którzy zastanawiają się czy warto oszczędzić na zasobach i skorzystać z darmowego okresu.

Super oferta

Amazon, podobnie jak Google Cloud ma w swojej ofercie całą masę usług. Od podstawowej wirtualnej maszyny, przez dodatkowe dyski, transfery, sieci aż po kontenery i sztuczną inteligencję. Jest w czym wybierać, zwłaszcza gdy zaczynamy. W Google wygląda to równie imponująco. Do tego dochodzi nam jeszcze gratis $300 na start do wykorzystania przez rok… No jest w czym wybierać 🙂

Przeliczając na złotówki to ponad 1000zł lub ok. 100zł miesięcznie, w zależności od kursu PLN/USD. Co można za to kupić? Między innymi pojedynczą instancję AWS EC2 t1.micro, na której da się postawić prosty serwer www lub inną usługę. Nie ma ona zbyt wiele zasobów, ale zawsze to coś (1GB ram, 8GB dysku i 1vCPU współdzielone z innymi). Przez rok nie musimy się martwić o portfel, sporo kasy zostaje w kieszeni, ale…

Co po roku? Korzystając z tej samej oferty będziesz musiał prawdopodobnie wyłożyć ten tysiąć zł aby utrzymać te same zasoby co wcześniej. Patrząc na inne oferty usługodawców, można odnieść wrażenie, że AWS w cale taki tani się nie okazuje. Nieco większa wirtualna maszyna (VPS) w OVH kosztuje całe… 10zł netto miesięcznie. Za zaoszczędzone 1000zł trzeba liczyć się z koniecznością przemigrowania do tańszego usługodawcy po roku lub zwrócić z nawiązką to, co dostało się na początku.

Porównując koszty kolejnego roku zostania w chmurze lub przejścia do innego hostingu – 1000zł vs 120zł. Na jednym i na drugim mamy szanse wpaść na serwer upychany z takich tanich wirtualnych maszyn, gdzie nie ma też gwarancji osiągnięcia pełnej wydajności.

A jeśli o wydajności mowa

Free tier w rejonie, z którego korzystałem oferował bardzo marną wydajność sieci. Docelowo używałem go tylko i wyłącznie jako reverse proxy do usługi, która stoi za VPN, ale samo przejście przez wirtualną maszynę w AWS spowalniało znacznie ruch. Natomiast same transfery z i do VM wahały się na poziomach ok. 2MB/s, ale czegóż chcieć od darmowej usługi. Przykładowo dzisiejsze niedzielne przedpołudnie, czyli okres, w którym raczej nie spodziewałbym się dużego ruchu w sieci, zwłaszcza gdy USA jeszcze śpi dawało transfer na poziomie 1,2MB/s:

Jeśli natomiast chciałbym przenieść swoje zasoby gdzieś indziej, w lepszy rejon, to prawdopodobnie wiązało by się to ze zwiększeniem kosztów, również przez postawienie lepszej instancji, o lepszych parametrach.

Nie takie darmowe

Ten, kto myśli, że koszt samej wirtualki to wszystko, ten się myli. W AWS bardzo łatwo wyklikać swoje zasoby, dokładając spore gigabajty, lepsze sieci itd. Free tier momentami ogranicza je i mówi, że nie można postawić np. lepszej instancji w ramach darmowego $300. Gdy jednak przekroczymy pewne granice, darmowy AWS staje się płatnym AWSem.

To właśnie skłoniło mnie do przeniesienia się na płatne (ale dużo mniej) OVH i porzucenia publicznych chmur na długi czas. Przez ostatni miesiąc transfer z serwisu, który hostuje duże pliki przekroczyło kilkaset GB. Nigdy nie było z tym problemu podczas korzystania z OVH, jednak w AWS kwalifikuje się to do obciążenia użytkownika dodatkowymi kosztami. Kosztami, które nie będą niestety pokryte z darmowego $300, a z jego karty. Tak oto za ponad 40zł Amazon dokupił mi dodatkowe 10TB transferu na ostatnie kilka dni października. Jedyny plus jaki mogę się tu doszukać, to że poinformowali mnie o tym (czego Google nie robiło dopinając dysk, który zjadł większość darmowego bonu).

Cóż, nie dość, że transfer w AWS jest marny, to jeszcze jest go mało i dość drogi. Z jednej strony warto przeczytać cenniki i niedopatrzenie jest tylko i wyłącznie moją winą, natomiast z drugiej – jeśli ktoś planuje hostować w Free Tier nieco więcej danych, to warto pomyśleć czy mu się to opłaci. Za jeden “darmowy” miesiąc można zapłacić tu więcej niż za kilka miesięcy płatnych u innych usługodawców.

Jak to wygląda gdzie indziej?

O Google Cloud już wspominałem – podobnie jak w AWS płaci się za wszystko, jednak darmowa kasa pokrywa wszystko na bieżąco, a nie jest rozłożona w 12 ratek i pokrywa tylko części usług.

Po drugiej stronie stoi OVH, z którego korzystam od dawna bez większych problemów. Można u nich kupić serwery dedykowane z oferty Kimsufi lub VPS w chmurze. Jak na razie jedno i drugie wychodzi dużo taniej i wydajniej niż to, co za poprzednie miesiące zaoferował AWS w “darmowym” pakiecie.

To, o czym warto pamiętać to porządne zautomatyzowanie swoich usług, aby przejście z jednego usługodawcy do drugiego nie okazało się niewykonalnym krokiem.

Leave a Reply