Temat trochę nie IT, ale również dotyczący wielu osób. Jeśli myślisz nad komercjalizacją swoich projektów, to prawdopodobnie prędzej czy później będziesz musiał jakoś zarejestrować “swoje działania”. W tym wpisie postaram się przybliżyć kilka ważnych rzeczy, na które prawdopodobnie prędzej czy później się napotkasz nie mając zarejestrowanej własnej działalności. Głównie jednak będzie to porównanie dwóch krajów, w których można zacząć – biurokratycznego oraz przyjaznego (tak to nazwijmy 😉
Na co mi działalność, jeśli nie mam klientów?
Prawdopodobnie na nic. Niestety niektóre firmy, zwłaszcza związane z reklamami (mowa tu o Google Adwords) nie dają możliwości uruchomienia kampanii, jeśli nie masz własnej firmy. Drugim dość ważnym aspektem jest Twój wizerunek – często to pytanie pojawia się w rozmowach z inwestorami i klientami.
Dość istotną kwestią jest to, co chcesz sprzedawać/produkować/pisać i gdzie chcesz to sprzedawać. Niestety już na tym etapie, jeśli myślisz o bezpośredniej sprzedaży, będziesz potrzebował dla twojej działalności numer VAT, który jest niezbędny aby sprzedawać za granicę na terenie całej UE, i który jest niestety dość dużym źródłem problemów (o tym później). Jest to o ile mi wiadomo niezależne od kraju, w którym rejestrujesz swoją działalność.
Prawdopodobnie znajdzie się kilka mniej lub bardziej uciążliwych kwestii, które będą utrudnione nie mając żadnej formy prowadzenia własnej działalności. Jeśli jednak masz gadane i potrafisz się wypromować bez tych rzeczy (a da się), to możesz je śmiało pominąć, oczywiście do czasu aż będziesz musiał coś sprzedać 🙂
Prowadzenie działalności w kraju biur(w)okratycznym
Rejestracja – ePUPA albo ganiaj po urzędach
Pierwsze spotkanie z ePUPĄ było dość miłe. Udało się założyć profil zafajdany przez bank i wysłać szybko przygotowany przez księgowego formularz w xml. Całość trochę mało intuicyjna – odniosłem wrażenie, że każde kliknięcie, łącznie z logowaniem musi potwierdzić bank, że to jestem ja.
Robota dla księgowych
Po radosnym rozpoczęciu przyszła kolej na wypełnienie i wysłanie kolejnych 15 dokumentów, tym razem dla księgowych. Wszystkie upoważnienia, zezwolenia itd. potrzebne do tego, aby mogli mnie reprezentować w urzędach i przed urzędnikami. Poszło trochę toneru, kartek, zszywek, koperta i znaczek pocztowy.
Oferty nie do odrzucenia
Po kilku dniach od rejestracji otrzymujesz stosik różnych atrakcji, w tym:
- Zaproszenie do rejestracji w CEIDP, brzmiące niczym nakaz urzędniczy
- Informacje od Pekao, że przywłaszczyli sobie moje dane osobowe, tak o.
- Zaproszenia od 10 księgowych
- Numer konta do płacenia Twoich składek na wątpliwą emeryturę.
- Oferty usług księgowych
W całym stosiku powyższych danych można zgubić dość istotną informację, która przychodzi zwykłym listem, który nawet może niedojść do Ciebie, ale co tam… Ważne, że pierwszy etap, na którym próbują Cię dymać masz już za sobą.
Otwarcie rachunku
Dość krótki krok, ale poniekąd konieczny – gdzieś musisz trzymać pieniądze, najlepiej nie w skarpecie, bo urzędnik do skarpety nie zajrzy, a do konta już pewnie tak, jeśli będzie chciał. Poszło gładko, banki są mimo wszystko przyjazne dla klientów. Nawet kawę można dostać 🙂
Kolejne dokumenty
Po wizycie u księgowych konieczne okazały się kolejne 4 formularze, plus zgłoszenie auta, majątku firmy itd… Majątku nie ma, a auto warte około 1400zł wzbudziło tylko uśmiech księgowego. Dobiliśmy do okrągłych 20 sztuk papierków koniecznych na start.
Wizyta urzędnika po kolędzie
Dodatkową niespodzianką było zapowiedzenie przez księgowych wizyty urzędnika u mnie w domu. Niby nic groźnego, jest szansa że obędzie się bez kary na sam początek, ale wizyta musi być. Będę musiał się wytłumaczyć, że nie jestem słupem. Po ostatnich świętach Bożego Narodzenia bliżej mi do baryłki niż do słupka, więc chyba wystarczy pokazać się z profilu. Zobaczymy.
Zgłoszenie rachunku – epupa albo ganiaj po urzędach
O Twoim rachunku musi wiedzieć urząd skarbowy, zakład ubezpieczeń obowiązkowych oraz ksiądz. Jak nie zgłosisz do 7 dni, to … . Można się pofatygować do urzędu swojego znienawidzonego dzięki biur(w)om miasta i postać w kolejkach. Można też zalogować się przez ePUPĘ i załatwić wszystko online. Zaczynamy przed 9:00, logujemy się na stronie rządowej przez profil zafajdany i znajdujemy to czego nam trzeba. Gdzie kliknąć, żeby wypełnić? Nie wiadomo. Telefon do księgowych, telefon do ePUPY i wiadomo! Wchodzimy na stronę CEDIG, wybieramy formularz, wypełniamy wszystko jak trzeba i… odnajdują się trzy błędy w działaniu formularza. Firebugiem udaje się wcisnąć w formularz poprawny pesel i konto, ale naczelnika urzędu skarbowego już nie. Masz do wyboru Kraków, Warszawę lub Gdańsk, w każdym z nich tylko drugi urząd. Pierwszego akurat nie mieli i firebug w tym nie pomorze. Chociaż gdyby był to Gdańsk, to może i pomorze.
No ale nic, idźmy dalej z drugim. Po wszystkim dostajesz numerek zgłoszenia, plik xml i radosną informację “idź podpisać do urzędu”. Super, tylko po to tyle się przeklikałem, żeby nie iść do urzędu i nie stać w kolejce. Zadzwońmy znowu tu i tam, poszperajmy. W końcu w urzędzie skarbowym stwierdzili, że musi być pierwszy a nie drugi no i trzeba jechać tak czy tak na drugi koniec miasta do innego urzędu to wypełnić ręcznie. Spróbujmy jeszcze raz przez internet… eureka! Logując się na stronie ePUPY można to wyklikać online. Później trzeba się zalogować ponownie na stronie CEDIGu i wyklikać ponownie. Po wszystkim, jeśli nie pominąłem żadnego kroku odsyła Cię do banku i wypluwa podpisany wniosek przez ePUPĘ o 13:30.
Finalnie:
- User friendly: 1/10
- Usability: 1/10
- Graphic design: 8/10
- Logo: 50000zł dla znajomego grafika
- Stracony czas: 4.5 godziny
Jeśli powyższy skrót wydarzeń wydaje Ci się dość prosty, a ja idiotą, to bez zgłębiania wiedzy tajemnej wskaż różnice:
- System zarządzania administracją publiczną
- ePUPA
- CEDIG
- Profil w ePUPIe
- Profil w CEDIGu
A później podpisz się pod wszystkim, co powyższe potworki wypluły z siebie pod odpowiedzialnością karną od 6 miesięcy do lat 3.
JPK, rozliczenia i płacenie podatków
Ostatnie jest chyba oczywiste i nie unikniesz nigdzie – i słusznie. Natomiast pierwsze dwie kwestie – 🙂 Z jednej strony robi to księgowy. Z drugiej strony – jeśli księgowego by zabrakło, to strzel sobie w łeb i spędź całe dni na rozliczenie każdego miesiąca, nie mając wykształcenia w tej dziedzinie.
Ostatecznie księgowego czeka co miesiąc:
- Rozliczenie podatku
- Rozliczenie vatu
- Sporządzenie trzech plików JPK
- Wysłanie tego wszystkiego do urzędu
Prowadzenie działalności w kraju miłym
… który niestety za niedługo nie będzie już w obrębie UE, czego bardzo żałuję. Co z tego wyniknie, to się jednak dopiero okaże. Wracając jednak do zakładania działalności, to wygląda to następująco:
- Wysyłasz swoje dane i skan dowodu do księgowych. Twoja firma jest gotowa po kilku dniach
- Jeśli potrzebujesz numer VAT, to księgowi wszystko załatwiają bez Twojego udziału
- Jedyne, po co musisz się udać na miejsce, to rachunek bankowy
Z tym ostatnim niestety banki wymagają wizyty osobiście, na wyspach. Jeśli nie da się ciała i nie zapomni dokumentu, to można załatwić z przelotem tam i z powrotem w jeden dzień.
Popełnisz błąd w rozliczeniu i poprawisz go po pół roku? Nie szkodzi. Źle się rozliczysz i dostaniesz za dużo vatu? Jak poprawisz, to nie szkodzi. Kontrole zwykle kończą się dobrze i nikt nie dostaje po tyłku, tylko dla tego, że jest kontrola, a urzędnik nie musi się wykazać ilością nałożonych mandatów.
Jak to finalnie wychodzi?
Kraj biur(w)okratyczny:
- 18% podatku (do ok. 85tys. zł), później 32%
- W małżeństwie możliwość zjechania do 9% podatku, przy wspólnym rozliczaniu i małych dochodach drugiej osoby
- Kupka papierów, ponad miesiąc chodzenia i załatwiania różnych spraw. Nie sądziłem że można aż tak skomplikować
Kraj przyjazny i spółka:
- 19% podatku od dochodów, plus podatek od wypłaconych pieniędzy, razem daje to ok. 25-30% w zależności od ilości tych pieniędzy
- Zero problemów, większość sensownych kosztów dla firmy jest akceptowana
- Za większość strat odpowiada spółka swoim majątkiem, a nie ja osobiście (no chyba, że zachce mi się kombinowania z podatkami albo wyłudzania pieniędzy
- Koszt prowadzenia spółki z osobowością prawną ok. 5-6k zł/rok
Finalnie wolę zostawić w podatkach więcej pieniędzy za granicą i nie użerać się z nikim niż chodzić od urzędnika do urzędnika tylko po to, żeby zaoszczędzić kilka zł i zapłacić na swoją wątpliwą emeryturę. Niektóre osoby potrafią jakoś to zoptymalizować i twierdzą, ze jest to dla nich na plus. Dla mnie jednak jest to tylko zwiększone ryzyko.
Większość osób liczy, że za granicą nie płacą ubezpieczeń i oszczędzają na tym, jednak podsumowując wszystkie koszty spółki zagranicznej i preferencyjne składki, wychodzi to na minus. Jest to jednak koszt, który dla mnie był pomijalny za to, że nie będę traktowany jak skarbonka, z której wyciąga się mandatami co chwilę pieniądze i ograniczy do minimum biurokrację.